Do czego prowadzi hasło patriotyzmu ?
W definicji patriotyzmu zawarta jest
miłość (przywiązanie albo chociaż pamięć) do pewnego
terytorium z którym czujemy się związani. Oczywiście że na tym
terytorium znajdują się inni ludzie bardzo często myślący
podobnie do nas. Ich nazywamy rodakami. Łączą nas podobne
wspomnienia, język, tradycje, czasami ale bardzo rzadko więzy krwi.
Mówimy że jesteśmy patriotami tego
terytorium (Polski, Rosji, Bułgarii, Somalii czy Mozambiku).
Automatycznie człowiek spoza tego terytorium lub mający inne
tradycje, język - nie jest twoim rodakiem. Czyli jest obcy. Ale obcy
to w zasadzie wróg. To jest spuścizna wielu tysiącleci walki o
byt. Tylko człowiek z naszego "stada" był bezpieczny.
Obcy był wrogiem i należało się go wystrzegać, najbezpieczniej
było go zabić żeby nie zdążył zabrać nam upolowanego bawołu
albo naszej dziewczyny.
Minęły tysiąclecia, nauczyliśmy
się współpracować, nauczyliśmy się handlować i już nie każdy
obcy jest wrogiem śmiertelnym. Ale pozostał potencjalnym
wrogiem śmiertelnym jako że jest spoza kręgu rodaków.
I pojęcie "rodak" stało się synonimem "prawie
przyjaciel". W odróżnieniu od tego obcego - nie rodaka. Czyli
nie-rodacy zasługiwali w najlepszym razie na lekceważenie (jak np.
Cyganie) a w najgorszym zasługiwali na eksterminację (jak żydzi
czy Słowianie w III Rzeszy, a bliżej naszych czasów Tutsi czy Hutu
nie zapominając o Srebrenicy)
Inne przypadki eksterminacji?.
Wystarczy przyjąć jakąś wystarczająco nośną ideę - budowa
komunizmu (ZSRR, Kambodża, ChRL), głoszenie słowa pańskiego
(wyprawy krzyżowe, likwidacja Indian, państwo islamskie), potrzeba
siły roboczej (niewolnictwo, pańszczyzna, Arbeit macht frei,
gułagi) - wszystkie te przypadki (daleko niekompletna wyliczanka)
pociągały za sobą wielomilionowe ofiary. Nawet wyścig do
zwycięstwa pod Berlinem bezsensownie pociągnął śmierć wielu
milionów żołnierzy Armii Radzieckiej.
Mówi to o tym że życie "obcego"
jest nadzwyczaj tanie a przy zastosowaniu którejś ideologii
podwójnie tanie stać się może nawet życie rodaków (inkwizycja,
Łubianka i trójki sędziowskie, „gołodomor” ukraiński,
Kambodża).
I to wszystko pod hasłem krzewienia
patriotyzmu
Wszyscy wiemy że wystarczy odpowiednio
gęstą propagandę uruchomić żeby ogromna ilość ludzi uwierzyła
w głoszone tezy. Hitlerowi wystarczyło kilkanaście lat żeby
miliony Niemców były przekonane do jego haseł. Kilkadziesiąt lat
wpajania do głowy haseł leninowsko-stalinowskich doprowadziło do
obecnego prawie 90% jeszcze poparcia dla tych haseł w Rosji.
To oznacza że wystarczy zastosować
odpowiednio intensywną propagandę żeby wychować szwadrony
posłusznych wykonawców głoszonych idei. I nie ma znaczenia o jakie
idee tu chodzi. Zależy to od tego jaki przywódca się akurat trafi.
Historia nas uczy że każdy z wielkich przywódców był pozbawiony
skrupułów w szafowaniu życiem ludzkim a w szczególności życiem
obcych.
Wniosek – im lepszymi jesteśmy
patriotami tym skuteczniejszymi możemy zostać
zabójcami-zbrodniarzami.
Patriotyzm trzeba podzielić na dwie
grupy:
1. Lokalny - to jest sympatia do swojej
wsi, miasteczka czy ulicy bo się tu urodziłem, wychowałem,
zakochałem, zdobyłem wykształcenie czy doświadczenie. Do tej
grupy trzeba też zaliczyć więzy krwi oraz przyjacielskie.
2. Regionalny - deklarowana
przynależność do dużej grupy obywatelskiej; jestem warszawiakiem,
ślązakiem, polakiem, żydem, ukraińcem. Z faktu że jestem
polakiem nie wynikają żadne obiektywne korzyści. Częściej
okazuje się to przeszkodą, na przykład w mieszkaniu w Nicei bo
francuskiego nie znam (wystarczająco dobrze). Odmianą takiego
patriotyzmu jest kibolstwo chociaż jest to zjawisko z pogranicza
kryminału i chęci wykorzystania nadwyżek testosteronu młodzieńców
których nikt nie umiał „zagospodarować” w inny sposób (sport,
nauka, jazda konna, czy filatelistyka).
Dla analizy patriotyzmu nie wolno
używać przykładów starożytnego Rzymu czy nawet z czasów obrony
Częstochowy. W ciągu ostatnich 100 lat nastąpiły jakościowe
zmiany globalnego społeczeństwa przede wszystkim z powodu ogromnego
rozwoju nauk przyrodniczych a systemów szeroko pojętej łączności
w szczególności. Daleko w tyle pozostały obiektywne badania w
naukach społecznych co doprowadziło do pojawienia się ideologii
pretendujących do ważnych czy arcyważnych (komunizmo-faszyzm,
konsumpcjonizm, scientologizm czy makaron z durszlakiem). Nie
wspominam o żadnej religii która ze swej istoty jest pozostałością
po czasach prymitywizmu społecznego i służy do łatwiejszego
panowania nad grupą (nie mówiąc o korzyściach fiskalnych).
Jedyne obiektywne więzy ludzkie to
więzy krwi oraz związane z popędem płciowym. To określa biologia
i dotyczy wszystkich żywych stworzeń na Ziemi. Bardzo ważne są
więzy społeczne pozwalające zmniejszyć wydatek energetyczny
naszego istnienia. To są na przykład związki i zależności
pracownicze chociaż są one najczęściej krótkotrwałe a więc
słabe.
Co w zamian patriotyzmu? Dokładnie: co w zamian hasła patriotyzmu?
A czy musi być coś w zamian? Jeżeli
stwierdzamy że w wyniku jego popularyzacji dochodzi do ogromnych
strat tak w populacji ludzkiej (koszty komunizmu - 60-80mln,
chrześcijaństwa – setki mln, islamu – trwa eskalacja kosztów)
jak i w rozwoju nauki (Giordano Bruno, walka z nauką w tym z
medycyną itd.) to należy i wystarczy zaprzestać posługiwania się
tym pojęciem. Tak jak przestaliśmy się posługiwać faszystowskim
pojęciem ubermenscha.
Kilkadziesiąt lat temu określenie
„rudy, rudzielec” było obelgą (kawał o rudym i łysym,
piosenka N. Zylskiej „Brzydula i rudzielec”). Minęło 40-50lat,
zmieniła się moda i połowa kobiet ma włosy rude lub chociaż
kolorowe. Taka jest potęga mody i wygody (choćby wygodniejsze
krótkie spódniczki czy popularne kurtki zamiast krynolin czy
garniturów)
Nikogo z nas nie jest zasługą że
urodził się w Gwatemali, Riazaniu czy Sochaczewie. Tak samo jak nie
miałem żadnego wpływu czy pierwsze usłyszane słowo to było
mama, mutter czy maman. Mam wpływ na to czy posługuję się
tabliczką mnożenia, umiem jeździć na rowerze czy korzystać z
równań Maxwella.
Czy nam się to podoba czy nie, za
kilkadziesiąt lat wyjazd do Australii będzie tak łatwy jak do
Otwocka i niewiele droższy. Obecnie dojazd do pracy 30-60km to
nie problem. Za chwilę będę pracował w Caracas a na weekendy –
4dni – wracał do Torunia. Jak się będzie czuł taki „patriota”
jeżeli w firmie będzie pracować 200 osób z 60 narodowości?
A co się będzie działo po jeszcze
szerszym upowszechnieniu się światowego języka? Pewnie to będzie
angielski ale za wcześnie to przesądzać. Pewne jest, że to
nastąpi chociażby z powodu wciąż rozszerzającej się
informatyzacji świata. Nastąpi wtedy homogenizacja społeczeństw w
skali światowej. Oczywiście można antycypować pojawienie się
przywódców różnych maści od religijnych do narodowych którzy
będą z całych sił hamować tą tendencję co grozi
niewyobrażalnymi konfliktami do krachu cywilizacji włącznie. Takie
hamowanie jest nieskuteczne czego dowodem jest chociażby
konserwatywne przez stulecia stanowisko Kościoła Katolickiego w
stosunku do nauki lub z całkiem niedawnej przeszłości, blokada
światowej myśli naukowej pod hasłem wyższości socjalistycznej
myśli naukowej – ze skrajnym wypaczeniem tej myśli - Łysenką.
Pojęcie patriotyzmu jest tak samo
prymitywne jak pojęcie każdej religii i służy jako jej substytut
lub uzupełnienie.
Dlatego zawężenie pojęcia
„patriotyzm” do wyżej zdefiniowanego patriotyzmu lokalnego,
który związany jest z indywidualnym człowiekiem i nie pociąga (a
przynajmniej nie powinien) żadnych organizacyjnych wymagań,
zabezpiecza nas przed historycznymi kosztami tego pojęcia.
Szczególnie groźne jest posługiwanie
się szerokim pojęciem patriotyzmu przez władzę szczególnie taką
która mając poparcie społeczeństwa zdobyte w demokratycznych,
wolnych wyborach, na fali entuzjazmu potrafi wtłoczyć do głów
slogany o patriotycznej równości i patriotycznej lepszości. W
takiej sytuacji już bardzo blisko do budowy patriotycznie
nastawionych bojówek a potem już leci zgodnie ze znanymi schematami
z niezbyt odległej historii.
Pojęcie patriotyzmu bardzo blisko
łączy się z pojęciem konserwatyzmu. Tyle że każdy konserwatyzm
jest krótkowzroczny i w oczywisty sposób hamujący tak rozwój
nauki jak i rozwój stosunków społecznych. Konserwatyzm to
praktycznie inna nazwa hamulca rozwoju, to zacofanie, to ucieczka
wstecz do czasów które pamiętamy, bo boimy się nowości. Boimy
się bo każda zmiana wymaga wysiłku. Wymaga pracy intelektualnej a
to jest dla większości członków społeczności trudne,
energochłonne. Przecież każda zmiana w dowolnej dziedzinie to
przełamanie funkcjonujących aktualnie reguł. Kopernik wyłamując
się z konserwatywnego myślenia, wprowadził inny i okazuje się że
znacznie prawdziwszy model sfer niebieskich. Łamiąc konserwatywne
tradycje i metody produkcji, wprowadzono kapitalistyczne stosunki
produkcji (najpierw manufaktury, potem fabryki z podziałem na
specjalizację aż do współczesnych automatycznych linii
produkcyjnych) i nie przeszkodziły temu ruchy luddystyczne czy
groźba inkwizycji za strącenie Ziemi z centralnego położenia we
wszechświecie, tak jak i teraz nie są w stanie zablokować rozwoju,
dążenia konserwatystów do klasycznej uprawy roślin („ekologiczne”
rolnictwo) czy zmiana w szkolnictwie (ponieważ konserwatysta
Kaczyński pamięta 7/8-latkę a poziom jego percepcji nie sięga
przyszłości ponad 5-10 lat).
Partia konserwatywna to partia hołdująca zacofaniu, hołdująca odchodzeniu od rozwoju niezależnie od szczegółowych zapisów statutowych, hołdująca ogólnej stagnacji.
Ekologiczne rolnictwo to histeryczna
walka z korporacjami które zawładnęły dystrybucją żywności co prowadzi do zmiany jej składu. Przecież nauce wiadomo co trzeba
robić aby uzyskać żywność w wystarczających dla ludzkości
ilościach. Istnieją możliwości logistyczne do zaopatrzenia całego
świata w fasolkę szparagową z Nigerii bo tam uzyskuje się
wielkorotnie większą wydajność. Tak samo produkcja ogórków czy
pomidorów w kontrolowanych warunkach cieplarni daje
dziesięciokrotnie większą wydajność niż ekologiczna uprawa na
polu. Nauka posiada sposoby na wytworzenie, wdrożenie i dostarczenie
praktycznie wszystkich artykułów żywnościowych o poszukiwanym
smaku, wyglądzie i trwałości.
Oczywiście takie osiągnięcia nauki
kosztują, ale przecież wystarczy obciążyć korporacje tymi
kosztami lub/oraz zmniejszyć nakłady na armie i dotacje dla
kościoła. Przecież obecne nakłady na naukę w wysokości
pojedynczych czy ułamkowych procentów PKB przy jednoczesnych ultra
liberalnych warunkach funkcjonowania wielkich korporacji to świadome
dążenie do zacofania społeczeństwa z groźbą powrotu do epoki
kamienia łupanego albo światowej rewolucji co przy współczesnym
arsenale wojskowym musi prowadzić do tego samego (jeśli nie
gorzej).
A właśnie mamy w Polsce taką
sytuację że głoszone jest hasło „prawdziwego Polaka” czyli
świadomie wpajanie w głowy wyższości (lepszości) Polaka nad
imigrantem. Jest to wybitnie zaściankowy sposób myślenia. Sposób
bardzo groźny ponieważ prowadzi do gett ławkowych.
A właśnie pojawiają się przywódcy
których jedynym celem jest pozostanie „...emerytowanym zbawcą
Narodu”. Przecież za naszej pamięci mieliśmy kilkunastu takich
„Zbawców Narodu” co doprowadziło do śmierci kilkuset milionów
istnień. No chyba że zgadzamy się na wprowadzenie skrajnych reguł
darwinistycznych że tylko najsilniejsi mają prawo żyć.
Andrzej Nicewicz